Witajcie,
Dzisiaj cos do ciała, a dokładnie do ujędrnienia skóry na udach, pośladkach i brzuchu:)
Testowałam wiele balsamów i peelingów ujędrniających, jednak nigdy nie wierzyłam w ich "cudowne" działanie. Dodając jeszcze do tego moją niesystematycznosć w aplikacji tychże specyfików, nie mogłam liczyć na spektakularne efekty.
Uważam, że najlepszym ujędrniaczem są ćwiczenia (systematyczne oczywiście). Jednak nawet i one nie pomogą niektórym z nas w stu procentach. Dzieje się tak dlatego, że część z nas ma niestety większą skłonność do odkładania tkanki tłuszczowej na udach czy pośladkach, a słynny pan C jest również dziedziczny. Zazdroszczę kobietom, które nie muszą borykać się z problemem skórki pomarańczowej niezależnie od wieku.
Mimo moich dziedzicznych skłonności do cellulitu, staram się jednak w miarę z nim walczyć. Zakupiłam do tego wychwalany na wizażu zielony masażer z rossmana.Mam też elektryczny z różnymi wypustkami, ale rossmanowskiego używam najczęsciej.
Zamiast "cudownych" kremów używam olejku do masażu. W tej chwili mam Alterrę z migdałami i papają, ale używam także jakiegokolwiek innego np. ze słodkich migdałów czy z pestek winogron. Lubie do nich dodawać kilka kropel olejku grejfrutowego, bo jak wiadomo cytrusy zwalczają skórkę pomarańczową:)
Kiedy nie mam czasu i chcę aby olejek szybciej się wchłonął, łączę go z żelem aloesowym. Po prostu trochę olejku i trochę żelu szybko rozcieram w dłoniach i powstaje cos na kształt kremu. Jak wiemy tłuszcz+woda dają krem. Oczywiście trzeba jeszcze użyć wiązadła w postaci emulgatora. Nie widzę w moim żelu typowego emulgatora, ale widocznie cos w nim sprawia, że świetnie łączy się z tłuszczami i mogę stworzyć sobie taki błyskawiczny kremik:)
Używanie tych dwóch preparatów pozwala mi zaoszczędzić na kosmetykach ujędrniających. Zawsze mam w domu żel z aloesu, ma wiele zastosowań. Używam go po opalaniu, goleniu (nóg oczywiście;)), na wszelkie zaczerwienienia, skaleczenia czy wypryski. Olejki też zawsze goszczą na mojej półce, są świetne do masażu, nie tylko ud, ale np. zmęczonych pleców.
A może wy znacie jakiś super kosmetyk, o którym jeszcze nie słyszałam, a świetnie zwalcza pana C i ujędrnia skórę?
poniedziałek, 3 lutego 2014
czwartek, 30 stycznia 2014
Z fluorem czy be fluoru? Lekcja 3
Witajcie!
Oj długo mnie nie było. Ale nadal poczytuję eko-blogi i stosuję eco-kosmetyki.
Już dawno chciałam napisać o pastach do zębów, których używam. Dawno też zdecydowałam się myć zęby pastami ekologicznymi bez fluoru.
Kiedy zaczęłam interesować się naturalnymi kosmetykami, wpadły mi w ręce również teksty na temat past do zębów oraz szkodliwosci fluoru.
Jak to jest z tym fluorem?
Powszechna teoria głosi, że fluor zapobiega próchnicy zębów. Ja myslę jednak, że próchnicy zapobiega mycie zębów możliwie po każdym posiłku, regularne wizyty u dentysty, ograniczenie słodyczy. Jesli odpowiednio dbamy o nasze zęby, w tym dobrze je szczotkujemy, fluor nie będzie nam tak naprawdę potrzebny. Osobiscie, już kilka dobrych lat nie używam pasty z fluorem, a moim zębom jakos nic się nie dzieje.
Fluor jest jednym ze składników leków psychotropowych, a od lat 50 XX wieku używa się go powszechnie w pastach do zębów. Fluor spożyty w większej ilosci może spowodować wiele chorób somatycznych i psychicznych. Oczywiscie nikt nie wyciska pasty z tubki na łyżkę i nie spożywa jej w ten sposób. Jednak gdy pomysleć o dzieciach, to wiele maluchów pastę własnie połyka, szczególnie jesli ma smak gumy balonowej:)
Spotkałam się też z opinią jakoby nie płukać zębów po umyciu pastą, bo wtedy wypłukujemy fluor i nic nie chroni naszych zębów, o zgrozo uslyszalam to nawet od dentysty!
Fluor jest generalnie trucizną, używa się go np. jako trutkę na insekty. Zażywany w małych ilosciach nie powinien zrobić krzywdy, ale pomyslcie jak często myjemy zęby, ile razy zdarzyło nam się w pospiechu nie wypłukać pasty jak trzeba? Na domiar złego mamy fluoryzowaną wodę, więc codziennie w jakims stopniu fluor przyjmujemy.
Jak pisałam już dawno przerzuciłam się na pasty bez fluoru i bardzo sobie je chwalę. Na początku do niektórych nie mogłam się przyzwyczaić bo miały łagodniejszy smak i taki jakby mniej słodki. Po pewnym czasie nie wyobrażałam sobie jednak powrotu do zwykłej pasty, wydawała mi się za słodka i za ostra.
Obecnie używam pasty Optima AloeDent. Pasty tej firmy są smakowo najbardziej zbliżone do zwykłych.
Jej skład to:
Glycerin, Sorbitol, Hydrated Silica, Aloe Barbadensis, Aqua, Xylitol, Sodium Laurol Sarcosinate, Mentha Piperita Oil, Potassium Citrate, Hydroxyethylcellulose, Menthol, Echinacea Angustifolla Extrat, Escin, Melalucea Alternifolia Oil, Sodium Hydroxymethylglycynate, Citric Acid, CI75810.
Moją ulubioną pastą jest jednak Kingfisher. Ma swietny, prosty skład, nie jest jednak tak intensywnie miętowa i do jej smaku trzeba się przyzwyczaić. Producent oferuje kilka smaków, uważam jednak, że wszystkie sa podobne. Co ciekawe mają oni też w swoim asortymencie pasty z fluorem (pewnie dla tych nieprzekonanych:))
Skład:
source function
calcium carbonate chalk gentle abrasive
glycerin vegetable moisture retention
aqua purified water moistener
sodium lauroyl sarcosinate palm oil dispersant
hydrated silica natural ore structuring agent
cellulose gum plant fibre thickener
mentha piperita peppermint fresh taste
citrus limonum lemons fresh taste
foeniculum vulgare fennel fresh taste
limonene fennel fresh taste
Źródła:
oswiecenie.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)